logo

tel. (22) 861-31-30

kom. 608-355-172

sekretariat@profuturo.edu.pl

ul. Przyszłości 4

05-082 Blizne Łaszcz.

Poniedziałek - Piątek

8.00-17.00 | Sekretariat

7.30-18.30 | Szkoła

logo

tel. (22) 861-31-30

kom. 608-355-172

ul. Kaliskiego 29A

01-476 Warszawa

07:30 - 18:30

Pon. - Pt.

Nasze pasje…

GRY STRATEGICZNE – NAUKA POPRZEZ ZABAWĘ
 
Historia planszowych gier strategicznych jest prawie tak samo długa jak historia cywilizacji ludzkiej. Prawdopodobnie już w okresie rozkwitu cywilizacji starożytnej Mezopotamii (ok. 3500 p.n.e.), tamtejsi władcy planując ataki na sąsiednie miasta – państwa za pomocą kolorowych kamyków, patyczków i piórek tworzyli symulacje swoich działań lub za ich pomocą przekazywali swoje plany dowódcom armii.
 
Klasa I „b” w natarciu na pozycje wroga. Maciek z III Gimnazjum przygląda się sceptycznie
Historia planszowych gier strategicznych jest prawie tak samo długa jak historia cywilizacji ludzkiej. Prawdopodobnie już w okresie rozkwitu cywilizacji starożytnej Mezopotamii (ok. 3500 p.n.e.), tamtejsi władcy planując ataki na sąsiednie miasta – państwa za pomocą kolorowych kamyków, patyczków i piórek tworzyli symulacje swoich działań  lub za ich pomocą przekazywali swoje plany dowódcom armii. 
Prawdziwą wylęgarnią gier i to już w typowym tego słowa znaczeniu były Chiny. Oczywiście można dyskutować czy GO lub Mahjongg, powstałe właśnie w Państwie Środka to gry wojenne czy logiczne, ale były one kamieniem milowym w procesie ewolucji tego typu rozrywki. 
 Krok kolejny został uczyniony około VI wieku w Indiach, gdzie powstał pierwowzór najbardziej chyba znanej gry wojennej wszech czasów, czyli szachów.  Dzięki podbojom arabskim przywędrowały one do Europy i zasłużenie królowały  na dworach monarszych i możnowładczych całego kontynentu. W XII wieku spotykamy je już w Polsce, gdzie znanym szachistą był sam Bolesław Krzywousty. 
Śledząc dalszy rozwój gier strategicznych musimy przenieść się do XVIII – wiecznych Prus, których król Fryderyk II Wielki (zresztą znakomity wódz), uczy swoich generałów strategii i taktyki za pomocą ołowianych żołnierzyków rozstawionych na mapach wojskowych. Nauka nie poszła w las i Prusacy wygrywają, (co prawda cudem) wojnę siedmioletnią. Zabawa żołnierzykami  bardzo im się spodobała, zwłaszcza że mogli sobie siedzieć nad nimi w ciepłym sztabie, zamiast uganiać się z prawdziwymi oddziałami po lasach i polach na normalnych manewrach. Dlatego też, aby urealnić tą zabawę wprowadzili do niej szczegółowe przepisy a przesunięcie poszczególnych żołnierzyków było odmierzane specjalnymi cyrklami. Tak właśnie powstały słynne Kriegspiele czyli gry wojenne. Wprowadzono je na zajęciach z taktyki w pruskich akademiach wojskowych, a za ich przykładem w wielu innych państwach. 
Planszowe gry strategiczne, takie jakie znamy dzisiaj powstały po II Wojnie Światowej w Stanach Zjednoczonych. Tam sztabowcy zamienili piękne, ale mało praktyczne ołowiane żołnierzyki na żetony z tektury z namalowanymi na nich symbolami taktycznymi i numerami poszczególnych oddziałów. Kilku  emerytowanych oficerów, tak bardzo lubiło ślęczeć nad takimi mapami i za pomocą owych żetonów rozgrywać różnego rodzaju potyczki, że stworzyli zestaw reguł do takiej gry, znaleźli wydawcę i uszczęśliwili swoim pomysłem wielu podobnych sobie zapaleńców.  Wkrótce w USA istniał już cały przemysł produkujący na potrzeby rynku coraz to nowe wojenne gry planszowe a ich miłośników liczono w setkach tysięcy.
 
Trzy dywizje na prawym skrzydle, dwie w centrum, ale gdzie się podziały rezerwy?
 
Moja przygoda z grami zaczęła się, gdy miałem jakieś osiem lat w sposób dość klasyczny dla tamtych czasów czyli za pomocą zabawy żołnierzykami.  Ponieważ Wielki Czerwony Brat, którego sołdatów pełne były garnizony w Polsce a którego wszyscy wtedy „kochaliśmy”, potrzebował dużo ołowiu (i wielu innych surowców), to nie posiadałem słynnych ołowianych żołnierzyków. Miałem za to plastikowych i to w dużych ilościach. 
Pewnego słonecznego dnia, odwiedził mnie ze swoją armią żołnierzyków mój najlepszy przyjaciel Remek.  W wielkiej piaskownicy odbył się mój chrzest bojowy. Niestety wraże hordy okazały się liczniejsze i lepiej uzbrojone (Remek posiadał też mini czołgi), pierwsza moja bitwa w życiu była przegrana. Do następnej przygotowałem się już solidnie. Pod okiem starszego brata stworzyłem w piaskownicy z kamieni i cegieł system bunkrów. Tym razem starcie przebiegło już zupełnie inaczej. Moje żołnierzyki porządnie okopane zadały całkowitą klęskę przeciwnikowi. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, że na polu bitwy, nawet jeśli to tylko zabawa, przewaga liczebna zawsze przegrywa z taktyką i przemyślanym planem.
Moją pierwszą gra planszową były Wojny Napoleońskie. Miałem wtedy dziesięć lat. O Napoleonie nie wiedziałem wtedy prawie nic, ale urzekła mnie kolorowa, heksagonalna  plansza oraz żetony oznaczające pułki piechoty, strzelców, grenadierów, ułanów i kirasjerów. Nigdy nie policzyłem ile godzin spędziłem razem z kolegami nad ta mapą, ile przeprowadziłem zwycięskich ataków czy rozpaczliwych obron. Mimo tego, że zasady tej gry są banalnie proste to same rozgrywki bywają pasjonujące, zwłaszcza gdy dysponuje się wieloma różnymi mapami oraz graczami – zapaleńcami.
Po Wojnach Napoleońskich przyszedł czas na następne, Bzura 1939, Kreta 1941, Grunwald, Austerlitz, Bitwy II Wojny Światowej.  Ciekawym elementem każdej z nich były przepisy, które zawsze zawierały rys historyczny opowiadający o wydarzeniach będących tematem gry. Stymulowało mnie to do pogłębiania swojej wiedzy, co w tamtych czasach było możliwe tylko w jeden sposób: czytanie, czytanie i jeszcze raz czytanie.
Kilka lat później gdy byłem już na studiach, dostałem w swoje ręce planszową strategię wszechczasów Empires In Arms.  To prawdziwe arcydzieło dawało możliwość odtwarzania Epoki Napoleońskich w aspektach militarnych, gospodarczych i dyplomatycznych. I to aż w siedmiu graczy! Mimo tego chętnych do pierwszej rozgrywki w akademiku mieliśmy tylu, że trzeba było przeprowadzić regularny casting i to nie tylko pośród historykami.
 
Oryginalna  mapa do Empires In Arms. Dzięki jej znajomości możesz się także dowiedzieć gdzie Rzym a gdzie Krym. 
Przez dwa ostatnie lata studiów, tydzień w tydzień spotykaliśmy się z kolegami aby zmieniać historię Europy za pomocą krwawych zmagań lub dyplomatycznych intryg. Nie wszyscy którzy w nią wtedy z nami grali znali historię epoki napoleońskiej, lecz po kilku spotkaniach wiedzieli już kim był Kutuzow, Wellington czy arcyksiążę Karol oraz dlaczego Napoleon był tak świetnym wodzem. Ta gra posiada niesamowity klimat i jest niebywale wciągająca. Zwłaszcza gdy na następną sesję trzeba czekać cały tydzień. 
 
Po pół roku pracy w Pro Futuro, z garstką zapaleńców klas gimnazjalnych rozpocząłem działalność pierwszego w historii szkoły Koła Gier Strategicznych. Początki były trudne, mapę trzeba było ściągnąć z Internetu, wydrukować i mozolnie posklejać. Pierwsze żetony każdy wykonał sobie sam, dlatego też raczej mało przypominały oryginalne (niektóre miały nawet kształt rombów zamiast tradycyjnych kwadratów). Przepisy, które tworzą 80-stroncową książeczkę po angielsku były bardzo trudne i nieznane. Jednak z czasem pokonaliśmy razem te przeszkody, a zapał do gry oraz poznawanie historii w ten sposób pozostał. 
Dziś gdy minęły już dwa lata od tego czasu wiele się zmieniło. Zamiast Koła istnieje Klub Miłośników Gier Strategicznych. Mamy swoją Kwaterę główną, gdzie na stołach leżą rozłożone mapy z żetonami oraz wszelkie akcesoria do gier. Mamy też dwie sekcje: 
I dla fanów strategii planszowych (przede wszystkim Empires In Arms)
II dla miłośników kultowego już systemu figurowego Gry Strategiczne w Śródziemiu.
Liczba członków Klubu wzrosła już do 26 graczy ze Szkoły Podstawowej i Gimnazjum i ciągle rośnie.
Nie zmieniło się tylko jedno, fajna zabawa która nas pochłania w każdy czwartek, oraz  satysfakcja z wygrywania naszych małych, papierowych wojen.
Zdjęcie do artykułu

1 (1).jpg

Comments are closed.