„Mój piękny panie raz zobaczony w technikolorze, piszę do pana ostatni list.
Już mi lusterko z tym pana zdjęciem nic nie pomoże. Trzeba mi dzisiaj do ślubu iść”…
I dobrze, że trzeba bo nie było na co dłużej czekać. Pan Krzysio chłopak jak malowanie, a pannie młodej też niczego nie brakuje. W końcu jest to kobieta z klasą, a ponieważ jest to klasa I szkoły podstawowej to mamy pewność, że klasy tej nie zabraknie przynajmniej przez 3 najbliższe lata.
Nasi nowożeńcy poznali się, a jakże na obozie sportowym. Jednym słowem historia typowa dla Pro Futuro gdzie sport jest niemalże religią…
Później było już z górki. Romantyczne kolacje, siniaki po wspinaczce skałkowej, bez pieniędzy dzikie wakacje, sport, balet ( nie mylić z baletami! ) i integracja młodych z dojrzałym środowiskiem Pro Futuro. To właśnie u nas uczyli się życia pod okiem doświadczonych instruktorów. Dorastali i dojrzewali by wreszcie:
w sobotę 13 listopada 2004 r. punktualnie o godzinie 15.30 na Starym Mieście w Kościele pod wezwaniem Św. Jacka powiedzieć sobie sakramentalne TAK!
Ślub zgromadził najbliższych krewnych i przyjaciół młodych oraz najznakomitsze elity edukacyjnej Warszawy w postaci uczniów, rodziców i nauczycieli szkół Pro Futuro.
Państwo młodzi znani z ekstrawagancji i artystycznej inwencji podjechali pod kościół typową hipisowską kabaryną – żółtym ogórem rocznik 1980. Wysiadając pozdrawiali gości i licznie zgromadzonych Warszawiaków oraz turystów, głównie z Japonii.
W trakcie uroczystej mszy pięknie celebrowanej przez prezbitera, Małgosia i Krzysztof złożyli sobie przysięgę małżeńską ślubując sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz wspólne życie na dobre i złe póki śmierć ich nie rozłączy. Przysięga składana była pośród szpaleru młodych artystów odzianych w stroje szlacheckie. O miłą niespodziankę postarali się przyjaciele panny młodej z Zespołu Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej, którego gwiazdą przez wiele lat była właśnie nasza Małgosia. W obecności wielu świadków dopełnił się biblijny motyw według, którego: „ Opuszcza mężczyzna ojca i matkę, łącząc się z niewiastą tak ściśle, że stają się mężem i żoną.”
W chwilę później młodzi utonęli w morzu kwiatów, w cmokaniu buziaków, w uściskach niedźwiadków i szczebiocie życzeń. A jakiś czas później….
Przy sobocie, po robocie! Jedźcie śmiele na wesele!!!
W podwarszawskich Falentach wieczorową porą strzały armatnie dały sygnał do rozpoczęcia hucznego wesela. Przeszło 140 gości, panie w wykwintnych toaletach, panowie czarujący galanterią, stoły suto zastawione. Przyjęcie godne uczty u Lukullusa. Siedzibą tych niezwykłych wydarzeń stał się Hotel Hrabski. Tańcom i hulankom nie było końca.
Skąd wiem?
Sam tam byłem, mięsiwa i tort jadłem, miód i …… Zaraz, zaraz proszę mnie nie podpuszczać! Z dyrektorem byłem! Legalnie. Zaproszenie miałem!
Kochana Małgosiu! W tym jedynym, niepowtarzalnym dniu życzymy Ci wielu szczęśliwych godzin, dni i lat u boku ukochanego męża!
Drogi Krzysiu! Z radością oddajemy Ci pod opiekę ten kruchy skarb jakim jest to bezbronne stworzenie. Gratulujemy i życzymy szczęścia przypominając, że w razie czego stoi za nią całe Pro Futuro, Uczniowski Klub Sportowy i nasz łagodny Pan dyrektor!