5 czerwiec, niedziela, dzień wyjazdu na zieloną szkołę był oczekiwany od dawna. Wszyscy snuli potajemnie żarty, jakie zrobią kolegom i koleżankom. Zapowiadało się ciekawie.
Punktualnie o godzinie 8.15 po czułych pożegnaniach i uściskach (pierwszoklasiści po raz pierwszy rozstawali się na tak długo z rodzicami) wyruszyliśmy. Pilot i my – nad realizacją zaplanowanego programu czuwała pani Stasia. Trasę 400 kilometrów pokonaliśmy bardzo sprawnie. Do Kamiannej prowadziły nas kręte i strome drogi. Na miejscu okazało się, że zamieszkamy w pensjonacie przeznaczonym wyłącznie dla nas. Najmłodsi otrzymali pokoje na parterze, starszyzna (słowa pani Stasi, które już zadomowiły się w naszym języku) ma piętrze. Czas wolny- chwila na poleniuchowanie – a potem spacer. Ruch to zdrowie- dewiza naszej pani przewodnik, oczywiście miała zastosowanie w praktyce. Ruszyliśmy niebieskim szlakiem, wszystkim się wydawało, że po maksymalnie 40 minutach wrócimy do pensjonatu. Tu czekała na nas niespodzianka, trasa nie miała końca( oczywiście według nas), pani Stasia z przyjemnością zaaplikowałaby nam na sen o wiele więcej kilometrów, sprawdzając naszą kondycję. Świeże powietrze, śpiew ptaków, szum drzew i brak zasięgu stacji komórkowych stał się idealnym miejscem do spędzenia kilku dni z dala od … i w otoczeniu cudownej przyrody. Tak cudownej, że aż nie mogliśmy bardzo długo zasnąć.
A wszystko za sprawą dwóch cudownych DJ Sławka i Kamila, którzy zaczarowali wszystkich swoją muzyką. Hity i jeszcze raz hity rozbrzmiewały dość długo. Prym na parkiecie wiodły początkowo nasze najmłodsze uczennice, czyli Marysia i Kasia . Par na parkiecie z każdą piosenką pojawiało się coraz więcej. Miki, Przemek, Olek, Michał, Marcin, Grześ, Kuba, Rafał zadebiutowali na parkiecie, niekwestionowaną gwiazdą okazała się Marta (kl.III), a Adam , Mikołaj i Alek (czapkowcy z klasy I) pobili swoje rekordy życiowe w tańcu.
Wśród tańczących naszej uwagi nie uszła Ola i Zuzia, które po długim namyśle dały się porwać do tańca oraz Kinga, Ala, Miśka , Zosia, Aneta, Julka, które na parkiecie czuły się jak ryby w wodzie, łowiąc co raz nową przynętę. Z klasy IV królował uroczy Grześ.
Gdzie jesteśmy? O wiele więcej dowiedzieliśmy się kolejnego dnia.
Poniedziałek. Uwierzycie czy też ni, ale najlepszy miodek w Kamiannej jest. Jeśli chcesz być piękny i młody popijaj pszczele mleko i zajadaj się miodem. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Miodowy eliksir zadziałał błyskawicznie. Wszystkie dziewczyny olśniły swoją urodą kolegów. Natalka i Ola z I klasy wcieliły się w egipskie boginie, kąpiąc się niemal w miodzie. Andruty z odrobiną miodu przygotowane przez Pasiekę Barć szybko znikały ze stołu, a efekty miodowej kuracji były widoczne natychmiast.
Miód to zdrowie- dewiza pani Stasi. Dlatego najważniejszym punktem programu kolejnego dnia było spotkanie z p. Jackiem, naukowcem z Akademii, który osiedlił się na tych terenach , by badać i dokumentować życie pszczół. Wyhodował nowy gatunek pszczoły Kamianka. W pobliżu pensjonatu znajdowała się mała barć, tam mogliśmy zobaczyć zabytkowe ule( także w kształcie figur, najczęściej świętych) oraz poobserwować niezwykle pracowite i uporządkowane społeczność pszczelą. A co do porządku, to też nieźle sobie radziliśmy. Pościel złożona w kosteczkę, z tym zdecydowanie najlepiej sobie poradził Michał z klasy V, doświadczony kolonista, zaś z odkurzaniem Aleks z klasy I. Idealny porządek panował u Oli z klasy III. Tylko pozazdrościć!
Wtorek. Pochmurne niebo nie wróżyło nic dobrego. Ostatecznie postanowiliśmy ruszyć się niezależnie od tego czy pada, czy nie. W ciągu niespełna godziny dojechaliśmy do Słowacji. Najpierw udaliśmy się do urokliwego i pełnego zabytków Bardejova, którego historia ma swój początek w XIII. wieku. To tu przecinały się dwa ważne szlaki: bursztynowy i solny, a dawniej za beczkę soli można było kupić niejedną wieś. Nasz przewodnik pierwsze kroki skierował na rynek. Tam w miarę zacisznym miejscu poznaliśmy historię miasteczka. Jego bogactwo i przepych zachowało się m.in. w wystroju bazyliki św. Idziego. Szczególną uwagę przykuły wysokie i ozdobne ławy katowskie umieszczone na końcu sali. To tam zasiadali mistrzowie i ich uczniowie. Marcin (kl.V) i Aleks (kl.I) nie mogli się powstrzymać, by chociaż przez sekundę na nich nie zasiąść. Dziewczyny najbardziej zainteresowały tzw. klatki. Otóż dawniej damy wynajmowały je za słoną gotówkę, aby w ciszy i w spokoju uduchawiać się.
Bardejov to także uzdrowisko. Leczyli się tutaj: żona cesarza Napoleona Bonaparte – Maria Luiza, car rosyjski – Aleksander I, żona Franciszka Józefa I – Elżbieta "Sisi". W wybudowanej dla niej wilii pracowało ok. 300 osób. Nasze księżniczki stwierdziły, że zadowoliłby się trzema służącymi!
Środa. W ramach tak zwanego aktywnego wypoczynku i kontaktu z naturą wybraliśmy się na Jaworzynę. Kolej gondolowa jest najdłuższą
i najnowocześniejszą kolejką tego typu w Polsce. Wjazd na najwyższy szczyt w paśmie Jaworzyny Krynickiej trwał kilka minut. Z wagoników mogliśmy podziwiać piękną panoramę, niestety siąpiący deszczyk pokrzyżował plany, zamiast kilkugodzinnego spaceru, zjechaliśmy z powrotem kolejką.
Kolejnym szczytem, który zdobyliśmy była Góra Parkowa. Oto niesamowity widok mimo niesamowitej pogody.
Potem udaliśmy się do malowniczej Krynicy. W tym mieście przebywały takie osobistości jak: Matejko, Sienkiewicz, Gałczyński, Kiepura. Adela, cichy wielbiciel jego talentu, swym operowym głosikiem zaśpiewała fragment szlagieru z dawnych lat: brunetki, blondynki… zadziwiając co niektórych tym repertuarem. Być w Krynicy i nie spróbować źródlanej kryniczanki to grzech! Wszyscy udali się do Pijalni wód. Ola (kl. III) od razu stanęła w kolejce, by po raz kolejny napić się Słotwinki, pani Małgosia skusiła się nawet na wodę Zuber, Oczywiście najbardziej pożądanym upominkiem były pijałki, czyli specjalne kubki przeznaczone do picia krystalicznie czystej i leczniczej wody. Ciekawe, czy ktoś kupił ich więcej niż Pani Renata?
Trudno wyobrazić sobie Krynicę bez Nikifora zwanego Krynickim i jego obrazków, które zdobią Muzeum jego imienia. Ważną częścią ekspozycji są pamiątki osobiste i warsztat pracy, w tym skrzynki i kasety na farby i pędzle, różne przypadkowe kawałki papieru, jak np.: opakowania, zeszyty szkoleń, stare druki urzędowe, na których tworzył tak cenione dzisiaj obrazy. Szczególnym eksponatem jest skrzynia Nikifora, "skarbiec" artysty, w której przechowywał swoje dzieła, i która nie raz była jego jedynym miejscem do spania. Większość uczniów oglądając obrazy, była przekonana, że ich talent w tej dziedzinie równa się mistrzowi.
Czwartek. Wszystko zgodnie z planem. 2 godziny lekcji, obiad i wyruszamy do Gładyszowa, do największej w świecie stadniny liczącej 200 koni rasy huculskiej, które są utrzymywane na 700 hektarowym gospodarstwie. Nie są to zwyczajne konie, ich wyczyny mogliśmy zobaczyć w filmie "Ogniem i mieczem" i "Starej baśni". Miłośnicy jeździectwa mogli pojeździć w siodle w krytej ujeżdżalni, niestety krótko :). Mieliśmy także okazję zobaczyć huculskiego malucha oraz obejrzeć stajnie z rasowymi końmi.
Czas na basen. Młodsi zdecydowanie wybrali nurkowanie w małym basenie. Chłopcy z klasy III, IV i V opanowali zjeżdżalnię. Stonodze w ich wykonaniu przyglądali się nawet ratownicy. Dziewczyny w niewielkim stopniu ustępowały chłopakom.
Ostatni wieczór rozpoczął się od podsumowania wyjazdu. Pani Stasia przygotowała dla wszystkich upominki, przepyszne miodziki z tutejszej pasieki. Punktem kulminacyjnym była dyskoteka. Nasi DJ nie zawiedli. Schnappi ten przebój podrywał do tańca najbardziej zatwardziałych przeciwników. Muzyka połączyła pokolenia, zerówka i pierwsza klasa świetnie bawiła się z piątoklasistami. Na zakończenie rozstrzygnęliśmy konkurs na Najbardziej kreatywnego tancerza i tancerkę (pomysł Grzesia). Jury jednogłośnie tytuł przyznało Adamowi (kl.I) i Anecie (kl.V). W międzyczasie trwał finałowy turniej w tenisie stołowym (organizator Olek – kl.V). I miejsce zdobył Sławek (klV).
Mimo wielu wrażeń noc zapowiadała się w kolorze zielonym. Jak zielona szkoła, to zielona!