Największe wydarzenie artystyczne od czasów Alfreda Kluczyka.
Mroczne wnętrze, pełne magii i czarów. Baby Jagi…Ups! Przepraszam, dobre wróżki. Czarodziej o blond włosach. Cyganka, która zawsze prawdę ci powie… Akurat!!!! Wróżby matrymonialne i inne. A wszystko to na styku religii, zabobonu, kultury ludowej i antropologii.
Jeśli jeszcze nie wiecie o co chodzi to mamy zaszczyt poinformować Szanownych Państwa, że w słynnej na całym świecie szkole Pro Futuro odbyły się stylizowane na folklor ludowo-miejski ANDRZEJKI
Sabat czarownic z IV klasy w towarzystwie wielce podejrzanego czarodzieja.
Najpierw zgasili światła. Chwilę później w ciemnej sali rozbłysła czarodziejska kula. Pół tuzina wiedźm o niezwykłej urodzie rozpoczęło swój czarodziejski seans.
Nawołując Świętego Andrzeja wieszczyły ile wlezie. Najgorsze, że złośliwie, trafnie i na temat. Urocze czarodziejki za punkt honoru postawiły sobie wróżyć z cudownej kuli w której kilku złośliwców z widowni nie wiedzieć czemu zaczęło dopatrywać się plazmowej pomocy naukowej Pana Kazimierza Gardziny. Co więcej wróżby wciąż krążyły wobec licznych wątków, związanych z naszą nieszczęsną placówką oświatową. Na szczęście prognozy profesjonalistek dotyczyły samych dobrych wieści. Poza jedną niepewną informacją. Ale o tym za chwilę…
Dowiedzieliśmy się zatem, że czarodziejska kula widzi średnią naszych uczniów podczas egzaminów końcowych na poziomie 40 punktów!!! Na takie dictum averbum nawet same wróżki i podejrzany czarodziej przebywający w ich towarzystwie zgodnym chórem zakrzyknęli:
– TO NIEMOŻLIWE CHYBA!!!
Głośny ryk galerii utwierdził nas w przekonaniu, że z tym cudem nawet Święty Mikołaj miałby poważne kłopoty bo nie od dziś wszyscy wiemy, że średnia punktów egzaminacyjnych naszych podopiecznych oscyluje w granicach 41, 5 punktu na 40 możliwych. Jak to możliwe zapytasz?
Są w Pro Futuro rzeczy o których się filozofom nie śniło! Niekiedy patrząc na wyczyny naszych wychowanków myślimy sobie: Ależ to niewiarygodne! Jak bym tego na własne oczy nie widział to w życiu bym nie uwierzył! Ja bym tak nie potrafił! A jeszcze w Świętego Andrzeja! Fiu, fiu nie ma rzeczy niemożliwych, zwłaszcza, że kolejne wróżby zaczynały dotykać zagadnień wielce realnych.
Niejakiemu trenerowi Bastkowskiemu plazmowa kula przepowiedziała, że będzie trzymał puchar w dłoniach wśród aplauzu tłumów. I proszę, przyuważyłem go jak w czasie godzin szczytu na przerwie, gdzie ilość decybeli przekracza znacznie stadionowy aplauz zdjął największy puchar z gabloty szkolnej i jak nie zacznie wiwatować! Buzię w ciup złożył jakby się przeglądał w lustrze i latał z pucharem po szkole. Wtedy sobie myślę. Uuuu….tęgie wiedźmy! Mogłyby w „Bravo Girl” na listy czytelniczek odpowiadać. Znają swoją robotę lepiej niż niejeden prorok.
Już się rodzi zaufanie do branży astrologicznej aż tu nagle kolejna wróżba.
Dotycząca zresztą mojego kolegi więc nadstawiam ucha. Tymczasem Wiedźma jedzie grobowym głosem:
– Pan Mariusz Wolski idzie i nagle bęc, a obok niego Napoleon!!!
Myślę sobie: niedobrze. Zważywszy na obecne miejsce pobytu Napoleona, wręcz tragicznie! Opcja z transferem do miejsca gdzie podobno można spotkać wielu Napoleonów święcie przekonanych, że każdy z nich jest prawdziwy, jak ta księżniczka na ziarnku grochu, też niezbyt pocieszająca. Szukam jakiegoś rozwiązania……i nagle mam! Eureka, normalnie! Biegnę do kolegi Wolskiego. Rzucam mu się na szyję i krzyczę: „Mario! Wiedziałem, że prędzej czy później Ci się uda. Wygrałeś casting na udział w programie renomowanej Strefy 11 z cyklu „Nie do wiary?!”. Kolega popatrzył się na mnie dziwnie i odszedł bez słowa więc naglony reporterskim obowiązkiem wróciłem na przedstawienie. A tam cudów i dziwów ciąg dalszy. Podejrzany czarodziej i jego zjawiskowe kamratki zaczęły cukierki rozrzucać. Całe pięć kilo poleciało na galerię. Podchodzę do Bartiego z V klasy który po ciężkiej walce sam zgromadził co najmniej pół kilo i pytam językiem adekwatnym do uroczystości :
„-Dobre li?”
Przed oczami stają mi popisy Wolanda i Kota z „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa, którzy podczas magicznego seansu w moskiewskim teatrze rozrzucali pieniądze wśród widzów, które na drugi dzień znikały w tajemniczych okolicznościach. Barti odpowiedzieć nie może bo buzię ma pełną słodyczy, ale pokazuje na migi, że wszystko jest o.k….
O.k. tak samo jak doskonałe i perfekcyjne przedstawienie Andrzejkowe klasy V w reżyserii Pani Magdy Mazurkiewicz na podstawie jej autorskiego scenariusza. Wszyscy w szkole wiedzą, że na punkcie teatru mam pozytywnego bzika. Sam próbuję z dziećmi i młodzieżą swoich sił w tym trudnym rzemiośle. Z ręką na sercu
wyrażając swoje uznanie dla Magdy i jej podopiecznych mogę autorytatywnie stwierdzić, że było to najlepsze przedstawienie w Pro Futuro od czasu grudniowej premiery „Niezwykłej historii Alfreda Kluczyka”. Wiem też, że w swojej subiektywnej opinii nie jestem odosobniony.
Mężusia pięknego i bogatego mi wywróż złociuteńka!
Po przedstawieniu rozpoczęły się zajęcia w grupach i podgrupach. Wróżby przeróżne. Indywidualne i grupowe. Każda szanująca się panienka chciała wiedzieć jaki będzie ten jedyny, jej ukochany. Zazwyczaj wychodziło, że łysy i gruby. Na pociechę cyganka wyciągała jeszcze jedną kartę z talii i dodawała:
– Nie przejmuj się może będzie miły, albo bogaty…
– A do bani z takim wróżeniem – odpowiadała interesantka i myk czym prędzej na inne stoisko, gdzie wróżyło się z wosku albo z układu butów. Dzięki tym skomplikowanym operacjom można się było dowiedzieć kogo pierwszego szczęście spotka……
Jak łatwo się domyśleć, śmiechu i zabawy było co niemiara. Wszyscy Andrzejowie związani z naszą szkołą odebrali stosowne gratulacje od dyrekcji, grona, kolegów i koleżanek. Później bardzo długo jeszcze było bajkowo i miło. A za oknami zaczął padać śnieg…