Droga Pani Prezes!
Jako osoba bardzo wrażliwa na krzywdę ludzką, a zwłaszcza na dzieci, chciałem uprzejmie donieść, jakie to dzikie fanaberie odbywają się w szkole Pani i to w dodatku w dzień wolny od pracy. Bo wyobrazi sobie Pani, że w sobotę 22 września, już od 9 rano jakiś ruch na boisku się zaczął. Sprawa wydała się bardzo podejrzana, więc tym bardziej zacząłem się przyglądać. Ja jak zwykle czujny bardzo jestem. No i stało się.
O 11.00 zaczął się hałas i harce. Wie Pani, najpierw dzieciaki poprzebierali w jakieś szlafroki białe i biedna latały po tych materacach i rzucały się nawzajem. Potem wszyscy rozbiegli się po ogrodzie by łazić jak te małpy po linach, jeździć sobie na koniach i jakichś innych piekielnych machinach. O 12 przymaszerował jakiś człowiek. Rekordzista podobno. Wszyscy mu bili brawo, gratulowali i się uśmiechali. Z dobrze poinformowanych źródeł wiem, że się Szuster nazywa. Marek Szuster. I podobno przemaszerował 165 km przez 24 godziny. Jak Pani sobie będzie życzyła, to sprawdzę dokładnie, kto on taki, bo mam znajomości.
A potem, droga Pani, to już w ogóle nie do wytrzymania było. Ja to nawet przez lornetkę widziałem, jak oni tam się bawią. Okropność mówię Pani! Rodzice tych dzieciaków też tam byli. I nic. Tak samo dokazywali, biegali razem z dziećmi i startowali w konkurencjach jakichś zwariowanych. I do tego, jakby było mało, to jeszcze cukierki za to dostali. Dorośli, niby tacy poważni i stateczni, grali w dziwne gry, rzucali podkowami, a na koniec grali w siatkówkę i sędzia oszukiwał.
I tak do 15. Najedli się ciastek, zadymili grillem całą okolicę i chyba świetnie się bawili. Niedopuszczalne! Proszę zwrócić szczególną uwagę, a gdy to się powtórzy, to ja Pani doniosę. Albo na Panią – do Straży Miejskiej.
Życzliwy sąsiad