I tu należy przerwać ten dramatyczny początek, bo wszystko (no prawie) popsuła cywilizacja! Zamiast nieśmiało śpiewających ptaków, my słyszeliśmy jeżdżące samochody!
Na ostatnich, środowych Warsztatach archeologicznych było naprawdę dziko! Nasza grupka "wybrańców" postanowiła upiec na ognisku mięso. Wszystko byłoby proste, gdyby nie fakt, iż mięso miało być upieczone z pewnym, neolitycznym rytuałem. Musieliśmy więc nauczyć się robić drewniane gwoździe, znaleźć kłodę odpowiedniego drewna, do którego mięso miało być przybite, pociąć mięso i za pomocą młotka zrobionego z innej gałęzi poprzybijać wszystko "jak należy"…
Byliśmy wygłodniali (przede wszystkim byliśmy głodni wrażeń i efektu!). Nie przejmowaliśmy się więc tym, że nie przyprawiliśmy mięsa zgodnie z obrządkiem neolitycznym. Tak naprawdę, najciężej było nam rozpalić ognisko… Las było mokry,było ciemno i tylko chwilami ogień utrzymywał odpowiednią wielkość…
Warsztaty znów trwały zbyt krótko, znowu nie mogliśmy nacieszyć się przeszłością. Mięso nie upiekło się, a my wysmoleni po uszy,ale szczęśliwi, wróciliśmy cali i zdrowi z tej nocnej, leśnej wyprawy…
Pozdrawiam
– opiekun Warsztatów archeologicznych
Marcin Kielin