Kochani!
Ogólnopolski Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy startuje bladym świtem w niedzielę 9 stycznia 2005r. Nasza kapela w ramach Owsiakowego grania stroi instrumenty już od czwartku 30 grudnia 2004r. kiedy to brawurowa akcja pani dyrektor Marioli Kudytyn-Mroczek doprowadziła nas do wstąpienia w szeregi Orkiestry.
Chcecie więcej szczegółów? Tak? Nie ma sprawy! Posłuchajcie gawędy o rockendrolowej jeździe bez trzymanki w stylu Pro Futuro!
Akcja poranna czyli umówiłem się z nią na dziewiątą.
Na dziewiątą? Jasne. Na 9.00 to mieliśmy być już w samym sercu pozytywnego kotła jakim jest kwatera główna Orkiestry. Z panią dyrektor umówiłem się na 8.00, żeby zdążyć przebić się na drugą stronę miasta. Wstać musieliśmy jeszcze wcześniej. Uwierzcie mi ciemno było na dworze. Sam środek ferii świątecznych. Patologia i przygoda! Odpalam samochód. W radio wokalista Wilków Robert Gawliński śpiewa: „Lecę bo chcę…”. Robi mi się raźniej bo czuję dokładnie to samo. Pani dyrektor wychodzi z bramy. Minę ma niewyraźną. Pozory. W jej spojrzeniu odnajduję niezłomną determinację. Atakujemy Warszawę.
Akcja falstartowa czyli gdzie jest Małysz?
Jedziemy nie wiedząc dokąd. Pani dyrektor dzwoni do pani psycholog bo pani psycholog wie dokąd jedziemy. Pani Ela tłumaczy precyzyjnie, abstrakcyjnie i opisowo. Jak dziecku. Precyzyjna psychologiczna robota. Słuchając jej kiwam ze zrozumieniem głową. Na pewniaka jadę według wskazówek, a ponieważ czasami wydaje mi się, że jestem najmądrzejszy na świecie na plan mapy narysowanej przez panią Elżbietę wnoszę swoje drobne modyfikacje i poprawki. Wszakże ja wiem lepiej. Na efekty nie trzeba długo czekać. Zamiast pod siedzibą Orkiestry lądujemy pod jedyną w mieście i całej centralnej Polsce skocznią narciarską. Aby zachować fason pytam panią dyrektor: „ Ale gdzie jest Małysz?” Jej spojrzenie pełne troski i politowania jest jedyną odpowiedzią.
Akcja w sercu Orkiestry czyli Aniu to ty jeszcze żyjesz?
Wykorzystując uprawnienia służbowe Pani Dyrektor przejmuje pilotaż eskapady. Na efekty nie trzeba długo czekać. W ciągu 5 minut docieramy na miejsce. Pod budynkiem i w nim ruch jak na Marszałkowskiej. W drzwiach spotykam ducha z przeszłości. Tylko ten duch jest tylko trochę większy i jakby ładniejszy. „Ania? To ty jeszcze żyjesz!?” Anię uczyłem w Szkole Społecznej w Michalinie. Wieki całe temu. Chodziła do klasy co to są z tych specjalnej troski. Chodzą do niej dzieci z którymi to lepiej się przyjaźnić niż uczyć. Z taką klasą można np. założyć teatr i jechać z autorską sztuką na drugi koniec Polski, ale nie można zrealizować programu nauczania, a o dyscyplinie na lekcji w ogóle można zapomnieć. Po pierwszym retorycznym pytaniu zadaję drugie. Tym razem sensowne:
– Aniu co ty tu robisz?
– Jak co roku pomagam przy pracach Orkiestry. Jestem trochę nieprzytomna bo całą noc pakowaliśmy i sortowaliśmy dary dla dzieci.
W tym miejscu będąc zupełnie wniebowziętym zapytałem o dalszą edukację jej i innych dzieciaków z jej dawnej klasy. Okazuje się , że wszyscy studiują i robią całą masę pozytywnych choć czasami zwariowanych rzeczy.
W tym miejscu warto tchnąć nadzieję w rodziców i nauczycieli, którzy często swoją pracę i trud wychowawczy postrzegają w kategorii prac typowo syzyfowych. Odwagi!
Spotkanie z menagerem Orkiestry jest błyskawiczne. Dostajemy od niego tonę formularzy! Nobla temu kto zlikwiduje biurokrację. Menago jest pesymistą. Nie ma szans. Nie zdążycie. Odpowiadamy na to, że wszystko czego potrzebujemy to informacja dokąd mamy to odwieźć i do której. Ten sympatyczny młody człowiek nie zdaje sobie sprawy, że w słowniku Pro Futuro nie istnieją takie zwroty jak nie da się lub niemożliwe.
Akcja fotograficzna czyli podążaj za pewnym Królikiem.
To be continue!