Piękna Starówka, Planetarium, miejsca związane z naszym wielkim astronomem Mikołajem Kopernikiem. No i oczywiście przepyszne toruńskie pierniczki…
Tam właśnie klasa 5a wraz z Panią Pauliną Rusek i Idą Żak wybrała się na wycieczkę.
Dzień 1
Poranek
Spotkaliśmy się o 6:45 na Dworcu Zachodnim. Pora straszna, środek nocy, ale zapowiadała się fajna przygoda, więc nikt (poza rodzicami) nie narzekał. Za pół godziny byliśmy już w pociągu. Otwarty wagon, wszyscy razem, szkoda, że nie było Pana Pawła z gitarą… Dojechaliśmy o 10:30. Nocleg zaplanowany był w hostelu-spodziewaliśmy się ponurej nory jak w jakimś horrorze, ale czekał na nas całkiem miły pensjonacik.
Gra miejska
Chylimy czoła przed naszymi Wychowawczyniami! Zamiast nudnego spaceru z przewodnikiem w ręku przygotowały nam grę miejską z fajnymi zadaniami do wykonania. Podzieliliśmy się na 2 grupy: chłopaki i dziewczyny, co podsycało emocje. Nagrodą za wykonane zadania były pierniki. Potem niespodzianka: czas wolny i samodzielne szwendanie się po Starówce. Okazało się, że prawie wszyscy, zamiast na pamiątki, rzucili się na nową edycję kart Championes League. Włącznie z dziewczynami! Ile się potem wymienialiśmy…
Muzeum Piernika
Dwoje przewodników zabawną dziewiętnastowieczną polszczyzną opowiedziało nam o historii pierników i sposobie ich robienia. Później piekliśmy już własne pierniki. Niestety, nie mogliśmy ich jeść. Były na pamiątkę. A wyglądały tak smakowicie…
Planetarium i słodki obiadek
Chyba cała nasza klasa lubi planetaria… Można siedzieć sobie, patrzeć bezkarnie w sufit, czyli wielki kopułowaty ekran i oglądać ciekawy film o kosmosie.
Niestety, tym razem pobudka o piątej rano dała nam się we znaki i niektórzy przespali część seansu. Zaspanym krokiem dowlekliśmy się do restauracji, a raczej naleśnikarni i zjedliśmy obiad w postaci naleśników z nutellą i cukrem pudrem. Większość domówiła do tego jeszcze słodki napój i po godzinie baliśmy się wstać z krzeseł. Żeby tak rodzice częściej nam takie obiadki dawali…
A wieczorem, w hostelu, podsumowanie dnia, kolejne zadania i ostatnia przyjemność – czas na wspólną imprę!
Dzień 2
Kat ?!
Tego dnia Pani Paulina załatwiła nam spotkanie z… katem. O rany, ten facet to dopiero miał rodzinę! Jego przodkowie wykonywali wyroki na ludziach, a jego dziadek ściął głowę samemu burmistrzowi!
Każdy myślał, że coś przeskrobaliśmy. Na szczęście wszystkie głowy (nie licząc liścia poturbowanego podczas pokazu) zostały na swoich miejscach, a zwiedzanie miasta z takim przewodnikiem było całkiem fajne. Pomijając pewien nieprzyjemny fakt, że ostrze umieszczone na sztucznym ośle do torturowania musieliśmy testować własnym ciałem!
Kat zaprowadził nas na szczyt wieży kościelnej (nie polecamy kręconych schodów osobom mającym klaustrofobię), pokazał nam Krzywą Wieżę, oczywiście nie tą w Pizie, opowiedział jak kiedyś wyglądało życie i praca kata (a nie była ona zbyt przyjemna) a na koniec mianował nas katami. Tak jakby. Nareszcie mamy pozwolenie i kwalifikacje na ścięcie głów młodszemu rodzeństwu!
Teatr
Przed odjazdem byliśmy jeszcze na przedstawieniu kukiełkowym w Pomorskim Teatrze Baj. Sztuka była w języku hiszpańskim, a tłumacz przekładał na polski. Nie byliśmy jeszcze na takim przedstawieniu, więc było fajnie.
Powrót
Jak widać, program dwudniowej wycieczki był tak bogaty, że wydawało nam się, że minął tydzień!
Po obiedzie pożegnaliśmy Starówkę i zadowoleni i rozśpiewani wsiedliśmy do pociągu do Warszawy. Dobrze, że współpasażerowie byli mili i cierpliwie znosili nasze szampańskie humory !!!