logo

tel. (22) 861-31-30

kom. 608-355-172

sekretariat@profuturo.edu.pl

ul. Przyszłości 4

05-082 Blizne Łaszcz.

Poniedziałek - Piątek

8.00-17.00 | Sekretariat

7.30-18.30 | Szkoła

logo

tel. (22) 861-31-30

kom. 608-355-172

ul. Kaliskiego 29A

01-476 Warszawa

07:30 - 18:30

Pon. - Pt.

Gwiazdy świecą w Pro Futuro

Gwiazdy świecą w Pro Futuro! "A wszystko przez Faraona"
– Jest taka cudowna szkoła, która nazywa się Pro Futuro…
– Jest taki człowiek, który z zawodu jest biznesmenem a z powołania marzycielem…
-Jest też drugi człowiek, który marzenia tego pierwszego wprowadza w życie…
 
Takimi słowami rozpoczął swoją przemowę wzruszony autor książki, której tytuł "A wszystko przez Faraona" był motywem przewodnim wtorkowego wieczoru. Jacek Dubois z zawodu adwokat, a od niedawna i pisarz książek dla urwisów w każdym wieku był gościem Pro Futuro i sprawcą cudownego zamieszania, które przeszło do historii wieczorów autorskich poświęconych literaturze.
 
Żebyście cokolwiek zrozumieli muszę wam wszystko wytłumaczyć od samego początku. W tym celu posłużę się magicznym sposobem narracji mistrza Jacka Dubois. Użyję języka którym posługiwał się główny bohater powieści ośmioletni Staś…
 
"Mam na imię Tomek i od sześciu lat pracuję w Pro Futuro. Najpierw byłem nauczycielem, później trenerem piłki nożnej, a teraz jestem KAOWCEM. Kaowiec to taki ktoś kto ma za zadanie organizować różne imprezy artystyczne na których ludzie mają się wesoło bawić. Najbardziej znanym kaowcem był Głupi Kaowiec z czarnobiałego filmu REJS, ale nie o TYM chciałem mówić. Mój szef nazywa się Grzegorz i ma bardzo fajne, chociaż dla wielu osób dziwne pomysły. Ostatnio zainwestował całą furę pieniędzy w jakąś szkołę do, której jeszcze rok temu mało kto chciał się zapisać. Wiele osób myślało, że dni tej szkoły są już policzone, mimo że była to bardzo fajna szkoła. Co tam fajna, NAJLEPSZA! Nawet Ci którzy ją kochali modlili się już tylko o cud.

Ci którzy kochali i kochają tą szkołę to nazywają się nauczyciele. Jeden z nich nazywa się tak jak ja – Tomek i jest nawet dyrektorem. W wolnych chwilach Tomek jest moim kumplem. Mówię wam dobrze jest mieć kumpla dyrektora! Tomek jest bardzo duży i silny. Wszyscy czują przed nim respekt. 
Drugą osobą, która kocha tą szkołę jest Anetka na którą wszyscy ostatnio mówią Kretka. Anetka zawsze pomaga wszystkim we wszystkim. Zwłaszcza mi. I to nawet wtedy gdy nie podobają jej się moje pomysły.
Chciałem wam jeszcze opowiedzieć o osobie, która nie jest nauczycielem, ale kocha tą słynną szkołę chyba najbardziej. Ta osoba to Pani Doktor. Nasza Pani doktor ma na imię Małgosia i ma świetny pseudonim: "E.T.".
 
Jest jeszcze wiele osób, które kochają naszą szkołę o których opowiem wam innym razem. Jak już wspominałem modliliśmy się o cud i cud się zdarzył. Mój szef Grzesiek -tak jak mój dyrektor jest moim kumplem. To właśnie on pewnego pięknego dnia stwierdził, że:
 
"Tak jak nie ma wyspy bez skarbów i domu bez kota tak żaden szanujący się młody biznesmen nie powinien mieć korporacji bez szkoły".
 
Grzesiek najbardziej lubi chodzić do szkoły Pro Futuro, bo do innej to już nie. Postanowił więc, że zrobi z niej najlepszą szkołę w mieście. Wiele osób pukało się w głowę twierdząc, że tego nie da się zrobić w tak krótkim czasie. My wiedzieliśmy swoje. Po siedmiu miesiącach od otwarcia nowej siedziby Pro Futuro wszyscy chcą do nas przychodzić, a bardzo dużo ludzi to nawet zapisało do nas swoje dzieci. Są z tym straszne kłopoty bo już dziś musimy szukać nowego terenu i nowych budynków…
 
Grzesiek ma paru fajnych kolegów, którym pomysł na szkołę bardzo się spodobał. Ci koledzy to na przykład Robert Korzeniowski, Ryszard Szurkowski, Andrzej Saramonowicz. Grzesiek ma też koleżanki. Jedna z nich nazywa się Ula Dudziak. Moja mama twierdzi, że Ula jest gwiazdą światowego jazzu. Ja wiem o pani Uli coś więcej. Pani Ula uwielbia naszą szkołę! Jeśli nie wierzycie to przyjdźcie do naszej szkoły w czwartek 28 kwietnia o 17.00 i pośpiewajcie razem z Urszulą Dudziak!
 
Przyjacielem Grzegorza jest Jacek Dubois, który na co dzień jest papugą czyli adwokatem. Adwokat to taki ktoś, który bez przerwy powtarza, że jego klient jest niewinny. Adwokat to inaczej – obrońca. Wszyscy mówią, że Jacek jest świetnym obrońcą. Pomyślałem sobie, że dobry obrońca przydałby się w naszej drużynie piłkarskiej bo ostatnio tracimy za dużo goli i dlatego bardzo się ucieszyłem gdy Grzegorz powiedział, że będziemy współpracować z Jackiem. Dopiero później okazało się, że Jacek napisał książkę i to właśnie my to znaczy szkoła Pro Futuro mamy zorganizować jej premierę…"
 
Po raz pierwszy w Polsce. Żadnych zawodowych aktorów i modelek. Czas na dzieci!
Porzuciwszy dziecięcą manierę wracam do rutynowych zadań dziennikarskich. Uczestnicząc w premierowych pokazach literackich dość często spotykałem się z takim schematem wydarzeń:
 
Wydawca przedstawia autora i książkę.
Część artystyczna w której zawodowy aktor czyta fragmenty dzieła wybrane przez autora bądź wydawcę.
Autor podpisuje książkę rozentuzjazmowanym czytelnikom.
Skromny poczęstunek i do domu.
W Pro Futuro żywimy głęboki szacunek dla tradycji. Dlatego punkty 1 i 3 przebiegały u nas standartowo. Cześć artystyczną i bankietową zrobiliśmy w swoim stylu. Bez umiaru i z polotem. Realizując wszystkie swoje marzenia i pasje.
 
Nie czytaliśmy książki w wypełnionej niemal po brzegi reprezentacyjnej sali Klubu WAT… czytaliśmy ją w domach, na próbach i w komputerowej sieci.
 
Nasze dzieci z Teatru Scena Pro Futuro najzwyczajniej w świecie brawurowo odegrały kilka scen rodem z książki naszego ulubionego autora:
 
Przedstawiliśmy zażarte dyskusje rodzinne.
Ustaliliśmy skąd koty biorą się w domu.
Przeprowadziliśmy instruktażowy przyspieszony kurs gry w ruletkę.
Zamieniliśmy małoletnich zakochanych w dystyngowanych dorosłych.
Zgodnie z sugestią autora przeprowadziliśmy filozoficzną dyskusję o zbrodni.
Poza tym aktorzy kłócili się, strzelali, tłukli i dyskutowali. Tylko na scenie oczywiście…
 
A na koniec i tak przyszli i wszystkich ZAMKLI! Jak to w życiu.
 
Jeśli mnie słyszycie o co raczej nietrudno. Lub jeśli czytacie te słowa, a lepiej by było byście słyszeli i czytali bo jak nie to i tak was do tego zmuszę, coś musicie wiedzieć.
 
W tym miejscu pora na stosowną deklarację:
KOCHANI! BARDZO WAM DZIĘKUJĘ. BYLIŚCIE WSPANIALI!
 
Jeżeli myślicie jednak, że po kolejnym spektakularnym sukcesie pozwolę Wam spocząć na laurach to najzwyczajniej w świecie się mylicie. W teatrze osiągnęliśmy już bardzo dużo, a i jeszcze więcej osiągniemy. Musimy podjąć kolejne artystyczne wyzwanie. Teraz pora na FILM ! Drżyj Hollywood!
 
Lek na dłużyzny w polskiej sztuce? Pokaż im PIMM. Poezję w świecie ubrań.
Kunszt aktorski młodocianych artystów wsparli jeszcze młodsi modele z klas I-III wspomożeni weteranami z IV klasy szkoły podstawowej. Wkomponowane w scenariusz naszej premiery dwa pokazy mody dziecięcej wzbudziły wielki aplauz i entuzjazm całej Galerii.
 
Panie Pisarzu-to ja Alek! Jestem pańskim kotem i proszę o wpis do książki.
Po jakże niezwykłym przedstawieniu przyszła pora na spotkanie autora Jacka Dubois i ilustratora powieści dla urwisów w każdym wieku słynnego Bohdana Butenki z czytelnikami. Autorzy książki dosłownie utonęli w morzu fanów, przyjaciół i gości.
Podpisom i dyskusjom nie było końca. Dość powiedzieć, że Panowie Butenko i Dubois spóźnili się przez to na bankiet docierając do szkoły Pro Futuro dobrą godzinę z okładem po wszystkich
 
Nawet wydawca nie spodziewał się takiej frekwencji bo przygotował za mało książek, które zeszły na pniu. Niestety koniki też się zdrzemnęły i wielu chętnych odeszło z kwitkiem ale i głęboką determinacją zakupienia tej fascynującej lektury w pobliskiej księgarni. Najlepiej od razu gdy zrobi się widno…
 
Podążaj za kotem gdzie karmią i poją. Tam spotkasz książkową babcię.
Tam VIPA ubierzesz w kapcie.
Familijna atmosfera spotkania artystycznego wywarła wielki wpływ na okolicznościowy bankiet po przedstawieniu. Syci duchowej strawy, ale głodni naszych przysmaków i frykasów goście i gospodarze ruszyli do natarcia…
 
Na pierwszy ogień poszły sałatki: krabowa, serowa, owocowa, kurczakowa, ziemniaczana, selerowa, tuńczykowa i szynkowo-jajeczna. Pierwszy kwadrans i stało się…
 
Z kuchni dobiegło dramatyczne wołanie:
– Pani doktor! Wszystko zjedzone! Ładujcie do półmisków!
 
Przeszło dwustu gości nie mogło się mylić. Tylko jedzenie z najwyższej półki znika w oka mgnieniu ze stołów. A było w czym wybierać: wędliny z Kozienic, Kurczak z Płocka po żydowsku, szynkowo-serowe koreczki, jaja faszerowane. Owoce i torty. Ciasta i napoje oraz nieśmiertelny ELEMENT BAŚNIOWY… jak w książce… i w życiu.
Trwało to wszystko do późnych godzin wieczornych i było bardzo smaczne i piękne. Ludzie rozmawiali. Niektórzy niespodziewanie spotykali się po latach. Przyjaciele robili sobie zdjęcia. Tylko autor Jacek Dubois nie miał chwili oddechu bo nawet na przyjęciu musiał rozmawiać o książce i o swoim słynnym kocie i wiecie co mimo, że ciągle zaczepiało go wiele osób wcale nie był niezadowolony…
Zdjęcie do artykułu

w121.jpg

Comments are closed.